PokredzieBannerDlugi

KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Zawodnicy od lat jeżdżą z niedoleczonymi urazami. Specyfika naszego sportu jest taka, że w wielu przypadkach można to zrobić bez powodowania zagrożenia. Sam to robiłem jako zawodnik i te mecze wychodziły mi różnie. Kiedy było źle, to też dochodziłem do wniosku, że nigdy więcej, ale i tak startowałem. Naprawdę nie widzę tu idealnego rozwiązania.

Mariusz Staszewski

Kołodziej-finał IMP2013Okulary ze zdumienia przecieraliśmy, zarówno ci na stadionie, jak i sto tysięcy przed odbiornikami, a potem tą samą chusteczką wycieraliśmy pot ze zmarszczonego czoła, bo wyścigu 19 nawet premier Pawlak nie obejrzałby niewzruszony. Tarnów to, czy mara? Vojens jakieś, Monmore Green polskie. A jednak: Tarnów, Mościce i 400 m betonowego ponoć "lotniska". Szóstego dnia października na naszych oczach z brzydkiego kaczątka, turnieju - niechcianego bękarta polskiego speedwaya, narodził się piękny łabędź. To było coś urzekającego. Powiem więcej, to było potrzebą chwili. Po tym, co wydarzyło się w półfinałach ligi, po skandalu w finale, po ciągnącej się do dziś żenadzie będącej jego epilogiem, łaknęliśmy tego jak kania dżdżu. Nie było dżdżu, była ulewa. Nie trzeba było sprowadzać "toromistrza z Gdańska", sztukmistrza z Lublina, samolotu z VIP-ami. Bądź pochwalony tarnowski torze, vivat Azoty, czapki z głów przed wami, żużlowcy! Gdyby tylko... Stop. A może wcisnąć reset, wykasować te nieszczęsne 5 minut?

Chciałoby się, ale się nie da. Nie na PoKredzie przynajmniej. Trzymajmy jednak gradację, właściwą, nie spaczoną. Święto, o które tak apelowaliśmy latem, przebrzmiała - zdawało się - sława jednodniowego czempionatu, piękna historia Czapki Kadyrowa, w której obronie wołaliśmy o Cud nad Wisłą; a głos ten wołaniem na puszczy się zdawał - to wszystko, zupełnie niespodziewanie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, powróciło. Powróciło w chwale, pomimo że niejako z urzędu miało zginąć w tle finału Grand Prix, "torpedy" Miedzińskiego i łez Woffindena.

Nie było Mrs. Woffinden, nie było dziewczyny Taia, ale była piękna "Kołodziejka", której kilka, płynących prosto z serca słów wzruszyło, a płeć piękna, która w niedzielnym prime-timie przed odbiornikami zasiadła liczniej niż zwykle - daję sobie rękę odjąć - finał IMP 2013 zapamiętała głównie z tej sceny. Bardziej niż z wszystkich szaleństw na trasie razem wziętych. No i fajerwerki. Wisienka na torcie. Polska, dojrzała, przesmaczna. Deser po uczcie. "Bieg 19 IMP Tarnów" jest dzisiaj pewnie najczęściej wpisywaną frazą w YouTube'owej wyszukiwarce. I słusznie. A i dowie się czegoś ciekawego człowiek przy okazji, pośmieje. Nawet 8 kamer nie wszystko jest w stanie wyłapać.



"Viribus unitis" - wspólnym wysiłkiem. To, jak chcą przekazy, miała być ulubiona maksyma miłościwie panującego nad cesarsko-królewską monarchią, Franciszka Józefa. - Moje serce zostaje z Wami - powiedział po jednej z licznych wizyt w Galicji wyraźnie wzruszony monarcha. - Ale nasze serca zabierasz ze sobą, Najjaśniejszy Panie - odpowiedział mu Kazimierz Grocholski, prezes Koła Polskiego w austriackim parlamencie. To uczucie nie było zmyślone, choć może mało pasuje do obowiązującej dziś, bogoojczyźnianej martyrologii, a viribus unitis sporo udało się osiągnąć, oszczędzając przy tym krew na chwile prawdziwej próby. To było 150 lat temu, ale po wtóre okazało się, że wspólnym wysiłkiem, nie obiecując złotych gór, nie porywając się z motyką na słońce, można zdziałać cuda. Czy tylko w galicyjskim Tarnowie?

Ten finał uratował żużlową jesień na krajowym podwórku, co do tego nie mam wątpliwości. Grand Prix również, ale to jednak inny zaciąg, cudzoziemskiego autoramentu wojska. Dlaczego więc na tym nie zakończyć? Nie da się. Bo była jednak ta łyżka dziegciu. Łyżeczka? Chyba jednak łyżka. Widok stojącego jak słup soli wicemistrza kraju, Krzysztofa Kasprzaka i równie zdumionego, przestraszonego aż taką skalą niechęci, telewizyjnego reportera; to morze gwizdów wylewające się z trybun, które dobrą minutę nie pozwalało dojść do słowa, zostało w pamięci. Każdego ze stu tysięcy telewidzów.

Ja wiem, Kasprzak święty nie jest. Dziadował w barwach Unii, kiedyś coś powiedział, komuś coś pokazał, innym razem ponoć ochronę nasłał na wściekłych, oczekujących wyników adekwatnych do płacy, kibiców. Pod wpływem emocji zdarza mu się "dorzucić do pieca", z czego chyba sam zdaje sobie sprawę. A więc obustronny walkower? Może. Gdzieś, mimo wszystko, kołacze jednak myśl, że chyba nie było warto. Nie na pożegnanie sezonu, nie podczas dekoracji, nie przed całą Polską, nie w tak magiczną noc. Ci, którzy gwizdali powiedzą, że właśnie dlatego było warto. Cóż...

Szkoda mi mecenasów, Grupy Azoty. To ich wysiłkiem udało się z niechcianej imprezy zrobić show, jakiego organizatorzy i Grand Prix, i promowanego do obrzydzenia w naszych mediach SEC mogą pozazdrościć. W każdym aspekcie po kolei. To była masa pracy i kupa pieniędzy. To na ich logo, obok twarzy Kasprzaka, skupiał się wzrok, gdy przyszedł orkan gwizdów. Na przepysznym cieście pozostał zakalec. Nie na taki epilog zasłużyli.

"Zaścianek dobrzyński" tym razem był w Tarnowie. Gwoli sprawiedliwości, żadna to galicyjska specjalność. Rok wcześniej w Zielonej Górze, na tych samych IMP, wygwizdano i lżono 17-letniego Zmarzlika. Byłem, widziałem. Nie na dekoracji, fakt. Narzekamy na ograniczonych działaczy, wściekają nas bzdurne regulaminy, irytują sędziowie, boli zabijanie widowisk. A kiedy już, jakimś cudownym trafem, tamte czynniki, wszystkie naraz, pozytywnie "wypalą", sami sobie skaczemy do gardeł. Wniwecz obracamy. Szkoda.

JaH

Korzystanie z linków socialshare lub dodanie komentarza na stronie jednoznaczne z wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych podanych podczas kontaktu email zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Podanie danych jest dobrowolne. Administratorem podanych przez Pana/Panią danych osobowych jest właściciel strony Jakub Horbaczewski . Pana/Pani dane będą przetwarzane w celach związanych z udzieleniem odpowiedzi, przedstawieniem oferty usług oraz w celach statystycznych zgodnie z polityką prywatności. Przysługuje Panu/Pani prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania.

KALENDARIUM

POWIEDZIELI

Zawodnicy od lat jeżdżą z niedoleczonymi urazami. Specyfika naszego sportu jest taka, że w wielu przypadkach można to zrobić bez powodowania zagrożenia. Sam to robiłem jako zawodnik i te mecze wychodziły mi różnie. Kiedy było źle, to też dochodziłem do wniosku, że nigdy więcej, ale i tak startowałem. Naprawdę nie widzę tu idealnego rozwiązania.

Mariusz Staszewski

Odwiedź nasze social media

fb ikonkaX ikonkaInstagram ikonka

Typer 2025 - zmierz się z najlepszymi!

NAJBLIŻSZE ZAWODY W TV

 PGE Ekstraliga 2025
1. Orlen Oil Motor Lublin  11 24 +184
2. Betard Sparta Wrocław  11 20 +103
3. PRES Grupa Deweloperska
 10 17 +54
4. Stelmet Falubaz  11 15 -38
5. ZOOLeszcz GKM Grudziądz  11  9 -10
6. Krono-Plast Włókniarz  10  7 -21
7. Stal Gorzów  11  5 -117
8. Innpro ROW Rybnik
 11  4 -155
 Metalkas 2. Ekstraliga 2025
1. Abramczyk Polonia
 11  22 +142
2. FOGO Unia Leszno  10  21 +162
3. Cellfast Wilki Krosno  11  16 +49
4. Texom Stal Rzeszów  11  15 -11
5. Hunters PSŻ
  9   8 -52
6. H.Skrzydlewska Orzeł Łódź
 10   5 -99
7. Autona Unia Tarnów  10   5 -91
8. Moonfin Malesa Ostrów  10   3 -100
Krajowa Liga Żużlowa 2025
1. Ultrapur Start Gniezno
 8  16 +93
2. Wybrzeże Gdańsk
 8
 16 +86
3. Pronergy Polonia Piła  9
 14 +58
4. Optibet Lokomotiv  9
 12 +1
5. Trans MF Landshut Devils  9  8 -34
6. Speedway Kraków  10  4 -160
7. OK Kolejarz Opole  9 2 -144

Klasyfikacja SGP 2025 (po 7/10 rund)

1.   Bartosz Zmarzlik
131
2.   Brady Kurtz
122
3.   Fredrik Lindgren
99
4.   Daniel Bewley 97
5.   Jack Holder 86
6. Łotwa duża  Andrzej Lebiediew 59
7.   Max Fricke
59
8.   Robert Lambert 57
9.   Dominik Kubera 51
10. Czechy duzaFlaga  Jan Kvěch 49
11. Mikkel Michelsen 48
12. Anders Thomsen
45
13. Jason Doyle
39
14. Martin Vaculík 39
15. flaga niemiec Kai Huckenbeck 32
16. Leon Madsen 16

PARTNERZY

kibic-zuzla logozuzlowefotki-logo
WszystkoCzarne blog

Pomóż kontuzjowanym

KamilCieślar
DW43